sobota, 28 lutego 2015

11. Dzień z życia studenta

Dziś nastał dzień mojego powrotu na bloga. Nie było mnie 3 miesiące ze względu na sprawy prywatne. Tak to już czasem jest, że człowiek musi się skupić na sprawach ważniejszych i zapomina o drobnostkach dających mu radość. 

Wyrażam moją szczerą skruchę z powodu zaniedbania tejże strony, a także obiecuję poprawę. Dzisiejszy post będzie krótki, ale przygotowuję już następne, by pojawiały się co parę dni. 

Chciałam się Wam pochwalić filmem, który wykonałyśmy w ramach zaliczenia przedmiotu z moimi koleżankami z roku, przy nieocenionej pomocy naszego kolegi. Nosi on tytuł "Dzień z życia studenta", więc każdego kto chcę się trochę pośmiać zachęcam do oglądania.

Pozdrawiam Was wszystkich cieplutko i do zobaczenia w dłuższym poście już niedługo :)



sobota, 22 listopada 2014

10. Dorosłość jest głupia!

Kiedy byłam małą, niewinną Izią to marzyłam o momencie, w którym dorosnę, wyjadę z domu i będę żyć na własny rachunek. Będę studiować, znajdę pracę, męża i po jakimś czasie pojawią się śliczne dzieciaczki w liczbie trzech.

Niestety to wszystko nie jest takie proste. Dorosłość to ciągłe pasmo niepowodzeń, prób i błędów. Trzeba brać za wszystko odpowiedzialność - nawarzyłeś piwa? To go wypij. Nie chce Ci się wstać do pracy? Lepiej rusz zadek, bo szef może Cię wyrzucić. Jesteś chory i leżysz z 40 stopniową gorączką? Biegnij do lekarza i apteki, to już nie te lata, że Mama przynosi Ci gorącą herbatę z cytryną i miodem do łóżeczka.

Trzeba się nauczyć samodzielności. Nawet jeśli mamy drugą połówkę to nie możemy wierzyć, że ona zawsze nam pomoże, albo zrobi coś za nas. Smutna prawda - gdy ufamy komuś za bardzo to istnieje całkiem duże prawdopodobieństwo, że spotka nas rozczarowanie. Nie żebym nie wierzyła w miłość - jestem nieuleczalnym romantykiem. Mówię z własnego doświadczenia. Ludzie to tylko ludzie. Pojawiają się i znikają. Musimy być samowystarczalni w razie jakiś niespodziewanych wydarzeń.

Aktualnie od paru dni choruję i stąd takie przemyślenia. Brakuje mi czasów kiedy leżałam beztrosko w salonie, przed telewizorem i oglądałam bajki, a jedzenie i leki pojawiały się magicznym sposobem na stole przede mną. Nie mówię, że teraz mi źle - mam mojego Ukochanego, który o mnie dba i mi pomaga. Ale myślę sobie - co by było gdybym była sama. Parę dni temu zasłabłam i moja głowa nawiązała całkiem bliskie kontakty z kantem pralki.

Dlatego też siedzę i myślę sobie, że dorosłość jest do dupy.

Chcę być małą, głupiutką dziewczynką, której wydaje się wszystko takie proste!

A teraz małe ogłoszenie parafialne. Planuję wrócić do robienia zdjęć. W związku z tym zrobię paru osobom zdjęcia na zasadzie TFP. Teren Krakowa. Zgłoszenia chętnych pod postem :).
I parę przykładowych zdjęć mojego autorstwa.


































czwartek, 13 listopada 2014

09. Jak kreatywnie zmarnować czas?

"Jeśli marnowanie czasu daje Ci radość to nie jest to czas zmarnowany"
John Lennon

Mogę spokojnie nazwać się mistrzem marnowania czasu. Uwielbiam spędzać wolne chwile na bezproduktywnych zajęciach, z których nie ma absolutnie żadnego pożytku. Tak więc sentencja "Carpe Diem" się u mnie nie sprawdza. Co prawda "chwytam dzień", ale po mojemu. 

Przeglądanie stron internetowych, oglądanie głupich, śmiesznych filmików na youtubie (lub takich co miały być śmieszne, ale nie wyszło, ups), nałogowe oglądanie komedii romantycznych (o tym będzie seria postów, o ile moja prokrastynacja na to pozwoli), lajkowanie zdjęć na instagramie -to niektóre z moich ulubionych czynności. 

Czyste marnotrawstwo nieprawdaż? Ostatnio postawiłam sobie cel życiowy - do końca roku muszę mieć ocenionych 1000 filmów na filmwebie. Moi znajomi to wyśmiali i pewnie i Wy to zrobione - głupia baba nie ma już co robić to filmy będzie oceniać!

Z jednej strony - owszem. Mogłabym czas poświęcony na oglądanie filmów spożytkować w jakiś bardziej produktywny sposób, ale... Po co? Aktualnie oceniłam 929 filmów, do celu brakuje mi 71. I tak! Daje mi to radość! Więc według Johna Lennona nie marnuję czasu! Ha, szach mat niedowiarki! 

Jestem również ogromną fanką tulania mojego Ukochanego - mogłabym tak spędzać godziny i dnie. Leżeć i nic nie robić - ale po raz kolejny - lubię to ! W końcu pielęgnuję moją miłość, a to w jakiś sposób wpływa na nas obu pozytywnie. 

Ja i mój Ukochany w Wiedniu.
Tworzenie tego bloga również można podciągnąć pod nikomu niepotrzebne zajęcie, przecież i tak prawie nikt go nie czyta - ale pisanie dla tych paru osób, które zabłądziły w internetach i tu trafiły sprawia mi wielką przyjemność.

Zapomniałabym! Kocham jeść! Szczerze! Pochłaniam wszystko co się da, z wyjątkiem tego co mi nie smakuje. Ciągle coś żuję, przeżuwam i nienawidzę uczucia pustego brzucha. Więc gdy tylko zaczyna brakować mi zajęcia - szukam czegoś do przekąszenia. Obżartuch ja.

Jest to kolejna notka o wszystkim i o niczym. A Wy w jaki sposób "marnujecie czas"? Czekam na Wasze odpowiedzi, bo być może robicie coś co trafi do moich ulubionych nieproduktywnych czynności :)


Kolejny raz - miłego wieczoru!


Poniżej zdjęcia mojego autorstwa, przedstawiające moje marnowanie czasu - robienie "twórczych" zdjęć i ich przerabianie. Jedzenie, dużo jedzenia. Moje głupie miny.


Miśka (www.misseffect.com) i Michał.






Ja i Miśka. Fot. Dawidek. Albo Michał. Albo Pajki.
Przeróbka - ja.

To wcale nie jest wino.


I podsumowanie posta. Miałam robić projekty...

środa, 12 listopada 2014

08. Stay positive!

Wczoraj, 11 listopada wybrałam się w końcu do centrum. Nie żeby wziąć udział w pochodzie, a po to żeby pobyć z moim Ukochanym, coś zjeść i napić się piwa. I powiem Wam, że jest mi mega dobrze po tym! Miło jest wyjść z mieszkania i poszwendać się po mieście :).

Uwielbiam jesienny Kraków. Ale ten złoty, słoneczny. Niekoniecznie ten, który jest szary, mglisty i mokry. Zdecydowanie przyjemniej jest gdy zawieje halny i wywieje smog! Warto się tu wybrać choćby na jednodniowy spacer po Rynku, Kazimierzu i Kopcach. Jeśli ktoś chce tu zajrzeć, a nie wie co zwiedzić to mogę dać parę rad, albo nawet oprowadzić. W końcu jestem już turystą z uprawnieniami! Dziś odebrałam dyplom z uczelni, mała rzecz, a cieszy :).

Swoją drogą, macie jakieś propozycje które miasta warto odwiedzić w ciepły, jesienny dzień?

Poniżej parę zdjęć z wczoraj z moją uśmiechniętą mordką zrobione na krakowskim Rynku.

Miłego wieczoru Kochani!














Płaszczyk - JapanStyle
Koszula - SH
Spódniczka - SH
Body - H&M
Pasek - New Look
Uśmiech - Tomcat :)





niedziela, 9 listopada 2014

07. Kochać siebie.

Parę lat temu natknęłam się w książce Josefa Kirschnera "100 kroków do szczęścia" na pewne mądre pytanie. Brzmi ono następująco: "Czy mogę kochać kogoś innego, jeśli sam siebie nie kocham?". Czytając ten poradnik szybko znajdujemy na nie odpowiedź - nie możemy. Jak można obdarowywać kogoś miłością jeśli tak naprawdę nie wiemy czym jest to uczucie.

Najpierw musimy czuć się szczęśliwym sami ze sobą żeby móc nauczyć się nas samych kochać. Dopiero potem możemy myśleć o tym, by kochać kogoś innego. Niestety praktycznie nigdy nie trzymamy się tej kolejności i oczekujemy, że druga osoba będzie kochała nas tak mocno, że zrobi to również za nas.

Ja i mój Ukochany na Zakrzówku w Krakowie. Samowyzwalacz.
Pojawia się pytanie: jak pokochać siebie? Cóż, sama na to pytanie nie znam zbyt dobrej odpowiedzi. Wiem tylko, że sama ze sobą czuję się lepiej kiedy ruszę tyłek sprzed komputera i robię coś wartościowego. Spełniam się, czytam książkę czy pójdę na siłownię. Nawet takie głupotki jak dbanie o włosy i cerę sprawiają, że jestem szczęśliwsza - oczywiście gdy widzę efekty. Również opieka nad moim królikiem poprawia mi samoocenę.
Moje małe szczęście - Bentley.

Każdego dnia staram się pokochać siebie, bo wiem, że wtedy wszystko będzie prostsze. Ciężko jest przecież gdy nie jest nam dobrze samym ze sobą.

A Wy? Zgadzacie się z Josefem Kirschnerem i jego teorią?

Miłego niedzielnego wieczoru :)

Niedzielna Izi